Kilka dni temu pisałam, że po ziarenku można uzbierać garść nie tylko dobrych rzeczy, ale gromadzić też złe emocje, pochodzące często z drobnych nieporozumień. ("Ziarnko do ziarnka">>>)
Oprócz planu na to, jak zmieniać siebie, mam też pewien pomysł na to, jak małymi kroczkami, nawiązując do tytułu - po ziarenku - zacząć coś zmieniać i zaangażować w to obie strony.
Miałam się tym podzielić najwcześniej dopiero za kilka dni, żeby zobaczyć, jak to w ogóle nam wychodzi, bo nie spodziewałam się, że efekt będzie wręcz natychmiastowy. Przynajmniej w naszym przypadku.
Plan jest w zasadzie banalny: rano, jak Mąż już jest w pracy, wynajduję w Internecie jakąś sentencję czy "złotą myśl" (a pomocnych stron jest na pęczki), adekwatną do tego, co akurat między nami się dzieje (jeśli śledzicie moje wpisy to wiecie, że w tym tygodniu pracuję nad cierpliwością i początkowo cytaty miałam zamiar dobierać tematycznie, ale póki co nie trzymam się tego). Przez cały dzień chodzimy z tą myślą, a wieczorem w kilku minutach rozmowy dzielimy się naszymi przemyśleniami w kontekście nas samych i naszego małżeństwa.
Pierwszego dnia, gdy to zaproponowałem, Niedoskonały podszedł do tego z rezerwą, ale sama rozmowa była ok. Drugiego dnia, gdy Mały poszedł już spać, a ja nie podjęłam tematu, sam się upomniał, że mamy o czymś porozmawiać, a dziś rano wychodząc do pracy przypomniał mi, że mam Mu coś wysłać :)
I mimo, że to dopiero trzeci dzień, widzę już pewną zmianę na lepsze w naszych relacjach :) chyba wraca "przedślubność" ;)
Warto rozmawiać! Choćby to było tylko te kilka minut, ale szczerze i prosto w oczy, podejmij wyzwanie! :)
PS. Myśl z danego dnia możecie podejrzeć u góry po prawej :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz