wtorek, 5 lipca 2016

Odpuść!

Czasami skupiamy się na małym kleksie, nie widząc ogromu czystego pola wokół.
Czasami rozkładamy na czynniki pierwsze drobnostki, nie widząc gór wartych większej uwagi.
Czasami marzymy o pokonaniu oceanu, a zatrzymuje nas zwykła kałuża.
Czasami... warto odpuścić. I porzucić to, co kładzie cień na naszym życiu.

To idealna rada dla mnie samej na dziś!

Ja - jeszcze do niedawna nieskażona wulgaryzmami, które wyszłyby z moich ust - przeklinałam wczoraj pod nosem, bo chciałam zwyczajnie zjeść śniadanie, ale nie było w czym zrobić herbaty, deska do krojenia też była brudna i nawet byłam skłonna przygotować kanapki bezpośrednio na talerzu, ale ulubiony nóż też brudny leżał w zlewie. Normalnie...

A mój kochany Mąż co na to? "Naprawdę sobie przeklinałaś?" - ech...
"Nie zmywaj, później się TO zrobi" - samo pewnie.
Dziś też... No ale podobno nie o zmywanie w życiu chodzi...
Tylko jak żyć w takim bałaganie? Przestać jeść? Nie gotować? Może jednak (bo byłam do niedawna przeciwna) zainwestować w zmywarkę?

Pisałam o tym licytowaniu się ostatnio (a Mąż obiecał wczoraj, że trochę pozmywa i faktycznie - TROCHĘ zmył... 4 szklani i łyżeczki - pewnie żebym dziś nie marudziła, że nawet herbaty nie ma się w czym napić :P) - oj trudne to dla mnie wyzwanie. Czasem ciężko odpuścić. Ale dziś spróbuję.

Zmywanie to ostatnio ogromny kleks w naszym małżeństwie i cichy wróg ;) Dla mnie tym bardziej, że jestem/ byłam (?) pedantką i żeby dobrze funkcjonować, potrzebuję porządku i spokoju. Dlatego też czasem się buntuję, że przecież będąc w domu z dzieckiem, nie leżę cały dzień na kanapie i poniekąd to tylko moja dobra wola, że jeszcze w międzyczasie staram się coś posprzątać, uprać i ugotować.
Ale znowu z drugiej strony - czy ktokolwiek, poza mną samą, wymaga ode mnie abym te wszystkie rzeczy robiła?




Źródło: http://demotywatory.pl/4668467/Tez-tak-macie



No i w takim właśnie błędnym kole ostatnio żyję. Muszę to jakoś przepracować, bo bardzo mnie to ostatnio irytuje i powoduje, ze Mąż, chcąc nie chcąc, jest ofiarą moich negatywnych emocji z tym związanych.
A przecież nie chcę mieć w domu Męczennika ;)

Jaki plan? Dalszego póki co brak, niegotowanie obiadu wydaje mi się jednak dość okrutne - w końcu On w tym czasie pracuje ;)
Ale dziś odpuszczam i przede wszystkim - przestaję mówić o tym, że ZNÓW trzeba pozmywać, że taki tu bałagan i że ciągle coś "be".

PS. Nie, przemilczanie problemu to nie metoda, ale doraźnie, w ramach "odpuszczania" - zastosuję.

PS. 2. Wczoraj - dzięki niezmywaniu, całe popołudnie spędziliśmy razem na świeżym powietrzu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz